sobota, 4 kwietnia 2009

Linia bożka

2009-03-16
Linia bożka
Franciszek Kucharczak

Myśl wyrachowana: Ludzie modlą się do bożków, a Boga winią za niewysłuchanie.
Dwuletni syn moich krewniaków dorwał się kiedyś do telefonu, wystukał przypadkowy zbiór cyfr i „przeprowadził rozmowę”.
– Z kim rozmawiałeś? – zapytała mama, gdy mały odłożył słuchawkę.
– Z babcią.
– I co ci powiedziała?
– Nie ma takiego numelu.

Podobną „rozmowę” przeprowadzają teraz Holendrzy. Jak doniósł serwis TVP Info, ogromnie popularna okazała się tam inicjatywa artysty, który uruchomił „linię do Boga”. Kto wybierze określony numer, usłyszy: „To linia Boga. W tej chwili nie może on odebrać telefonu, ale zostaw wiadomość lub zadzwoń później i być może zostaniesz wysłuchany”. Jakie to symboliczne. Obywatele społeczeństw, które przestały słuchać Boga, każą teraz Bogu słuchać siebie. Ale Bóg nie odezwie się z tamtej strony kabla, bo On nie ma zwyczaju występować w roli, w której Go ludzie łaskawie obsadzą. Taki „numel” testował już niejaki dziad, który gadał do obrazu, lecz ten do niego ani razu. Owszem, na taką „linię Boga” można się wygadać jak penitent do pustego konfesjonału. Ale w takim konfesjonale nie otrzyma się rozgrzeszenia. Tam się ciężaru duszy z siebie nie zrzuci. Zresztą nie o to rozmówcom „linii Boga” chodzi. Dziś ludzie nie myślą wyznawać grzechów. Nie chcą żałować – chcą się wyżalić. Na wszystko i wszystkich, tylko nie na siebie. Nie chcą powiedzieć „źle zrobiłem” – chcą zło w sobie zaakceptować. Pragną się z nim dobrze poczuć.

To jest właśnie przyczyna rzekomego milczenia Boga. Nic dziwnego, że ludzie, którzy dyktują Bogu, co ma im powiedzieć, w końcu dochodzą do wniosku, że Bóg nie ma człowiekowi nic do powiedzenia. Że zimny, że obojętny i że go nie ma. Wniosek to słuszny, bo istotnie, takiego boga nie ma. To jest, jak mówi psalmista, „dzieło rąk ludzkich”. Ludzkie bożki „mają usta, ale nie mówią, mają oczy, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą; i nie ma oddechu w ich ustach”. A przecież nie o uszy ludzie wyją, tylko o wysłuchanie. Nie o oczy, tylko o spojrzenie. Fałszywy bóg tego nie potrafi, musi więc wyznawców rozczarować. Słyszałem taki dowcip: Idą dwa koty przez pustynię. Nagle jeden mówi: „Wiesz, ja tej kuwety nie ogarniam”.

Raczej głupio jest traktować rzeczywistości boskie tak, jak kot traktuje kuwetę. Gdybyśmy je potrafili ogarnąć, nie byłyby boskie. One z natury przerastają nasze możliwości pojmowania. Dlatego Bóg objawił nam to, co konieczne do zbawienia. Co do reszty – musimy zaufać. Jeśli nie widzimy uszu Boga, to nie znaczy, że nas nie słyszy. Jeśli nie widzimy Jego ust, to nie znaczy, że do nas nie mówi. Mówi – i to bardzo wyraź-nie, głośno i dobitnie. Tylko że On nie czeka na żaden telefon od nas. To On sam bezustannie dzwoni. Ale co ma zrobić, gdy ktoś wybiera inną linię?

Brak komentarzy: