czwartek, 15 stycznia 2009

Zaczytane na wiara.pl

Zrozumieć Ewangelię to nie jest prosto sprawa. Kosztuje to wiele wysiłku, a niejednokrotnie uporu, a efekt i tak czasami jest mizerny. W mojej krótkiej pracy z młodzieżą zaobserwowałem, że należy korzystać ze współczesnego języka młodzieży, czasami i stylu mówienia, posługiwania się obrazami i sytuacjami, które mają miejsce w ich życiu - w naszym życiu. Bo ja czuję się szczególnie uczestnikiem życia wchodzących w życie i świat dorosłych, młodych ludzi, gdyż nadal sam w niego wchodzę i próbuję rozumieć. Tę szczególną wyjątkowość sposobu mówienia do umiłowanych przez Boga Dzieci Królestwa uświadomiła mi poniższa refleksja zaczytana na portalu www.wiara.pl

o.Pawło

Z uporem maniaka

Ks. Włodzimierz Lewandowski

Nie pójdę zatem śladem kolegów z innych redakcji i nie będę zastanawiał się nad tym, kto zostanie kolejnym przewodniczącym Konferencji Episkopatu, bo w moim proboszczowskim odczuciu są sprawy ważniejsze.
Co jakiś czas pojawiają się mediach pytania, sugerujące, że od odpowiedzi na nie zależy przyszłość Kościoła w Polsce. Za każdym razem powtarzam z uporem maniaka, że o najważniejszych problemach mało kto mówi i pisze. Nie pójdę zatem śladem kolegów z innych redakcji i nie będę zastanawiał się nad tym, kto zostanie kolejnym przewodniczącym Konferencji Episkopatu, bo w moim proboszczowskim odczuciu są sprawy ważniejsze. Proponuję, by przyjrzeć się jednej z nich.

Przed miesiącem miałem spotkanie z dziećmi, mającymi w tym roku przystąpić do Pierwszej Komunii. Jak zwykle wcześniej przygotowałem sobie temat katechezy i plan rozmowy. Cóż z tego. Mali rozmówcy, zapytani czy widzieli na obrazie lub w filmie rycerza na koniu, pokręcili przecząco głowami. Żaden z nich nie słyszał bajki, w której występuje odziana w zbroję postać, mieczem walcząca w obronie słabszych. Na szczęście sytuację uratował Harry Potter ze swoim mieczem świetlistym, bo gdy wypowiedziałem to magiczne imię, zobaczyłem w oczach dzieci błysk porozumienia. Zanim jednak wpadłem na pomysł posłużenia się współczesnym bohaterem w ułamku sekundy uświadomiłem sobie, że rośnie pokolenie, dla którego język, jakim posługujemy się na co dzień w Kościele, jest zupełnie niezrozumiały. Przy czym mówiąc o języku mam na myśli nie tylko wypowiadane słowa, ale i obrazy, jakimi posługujemy się w przepowiadaniu na katechezie i w liturgii.

Problem nie dotyczy zresztą tylko małych dzieci. W ocenie większości internautów największym mankamentem niedzielnych kazań jest właśnie drętwy, posługujący się teologicznym żargonem i zupełnie niezrozumiały dla współczesnego słuchacza język.

Ś.p. profesor Tatarkiewicz pisał przed laty we wstępie do „Historii filozofii”, że każdy naukowiec ma dwie możliwości. Albo posłuży się aparatem pojęciowym czytelnym dla wąskiej grupy słuchaczy, albo podejmie wielki wysiłek i swoje idee wyrazi w sposób, który dotrze do szerokiego kręgu odbiorców. Ta wielka praca nad językiem to również zadanie dla ludzi Kościoła. Dla pasterzy, katechetów i ludzi mediów.

Patrzę na leżący przede mną Katechizm Kościoła Katolickiego i wracam myślą do moich małych i młodych parafian. Zastanawiam się, na ile jego przesłanie, dla mnie czytelne i zrozumiałe, jest takim dla nich. Oczywiście nie należy spodziewać się, że w najbliższym czasie ktoś napisze nowy. Jak nie należy się spodziewać, że w najbliższym czasie zostanie zwołany sobór, który ogłosi nową formułę Wyznania Wiary. Natomiast należy oczekiwać, że na poziomie przepowiadania zostanie podjęty trud przełożenia tych prawd w języku nie tylko zrozumiałym, ale i nie spłycającym depozytu wiary.

Wracając do punktu wyjścia. Przyszłość Kościoła to nie tylko osoba przewodniczącego Konferencji Episkopatu. To także usłyszane na niedzielnej Mszy św. kazanie i audycja redakcji katolickiej radia czy telewizji. To lekcja religii w szkole i artykuł w prasie. Od jakości przepowiadania na wszystkich poziomach zależy, jaki będzie w przyszłości Kościół.

Brak komentarzy: