Kiedy w modlitwie wpatrujemy się w Jego światło, stopniowo staje się ono naszym wewnętrznym światłem. Tajemnica Chrystusa staje się tajemnicą naszego życia. Nasze wewnętrzne sprzeczności, lęki zapewne nie znikają. A jednak przez Ducha Świętego Chrystus przenika to, co nas niepokoi w nas samych tak, że rozjaśniają się nasze ciemności.
Aby odnowiona międzyludzka solidarność mogła rozwijać się na wszystkich poziomach, w rodzinach, wspólnotach, miastach i wioskach, między krajami i kontynentami, trzeba podjąć odważne decyzje[1].
Świadomi niebezpieczeństw i cierpień, jakie ciążą nad planetą i jej mieszkańcami, nie chcemy ulegać lękowi rezygnacji[2].
Dobrej ludzkiej nadziei nieustannie jednak zagraża rozczarowanie. Coraz bardziej uciążliwe trudności ekonomiczne, przytłaczająca czasem złożoność stosunków społecznych, bezradność w zetknięciu z klęskami żywiołowymi tłumią porywy nadziei[3].
Czynie nadszedł czas, by z jeszcze większą energią zabrać się do oczyszczenia źródeł zaufania po to, by odnowić więzi solidarności?
Żaden człowiek, żadna społeczność nie mogą żyć bez zaufania.
Zawiedzione zaufanie pozostawia głębokie rany.
Zaufanie nie jest ślepą naiwnością. To nie gładkie słowo, zaufanie jest efektem wyboru, owocem walki wewnętrznej. Codziennie stajemy przed wyzwaniem, by znowu wyruszyć w drogę prowadzącą od niepokoju do zaufania.
Zaufanie między ludźmi
Torowanie dróg zaufania jest odpowiedzią na sytuację, która pilnie domaga się rozwiązania: choć coraz łatwiej się porozumiewać, nasze społeczeństwa pozostają zamknięte w sobie i rozdrobnione.
Mury istnieją nie tylko między narodami i kontynentami, ale tuż obok nas, a nawet w ludzkim sercu. Pomyślmy o uprzedzeniach pomiędzy narodami. Pomyślmy o emigrantach tak bliskich, a jednak tak bardzo odległych. Pomiędzy religiami utrzymuje się wzajemna niewiedza, a sami chrześcijanie są podzieleni na wiele wyznań.
Pokój na świecie zaczyna się w sercach.
Aby zacząć odnawianie więzi solidarności wyjdźmy innym naprzeciw ,czasem z pustymi rękami, słuchajmy, starajmy się zrozumieć tych ludzi, którzy myślą inaczej niż my... a wtedy sytuacja pozornie bez wyjścia może się odmienić.
Starajmy się o wrażliwość wobec najsłabszych, wobec tych, którzy nie mogą znaleźć pracy... Może się ona wyrażać w podejmowaniu działań społecznych. Wrażliwość ta na głębszym poziomie jest jednak otwartością na wszystkich: nasi najbliżsi są również w jakimś sensie ubogimi, którzy nas potrzebują[4].
Są ludzie, którzy w zetknięciu z biedą i niesprawiedliwością buntują się albo kusi ich ślepa przemoc. Przemoc nie może być sposobem na wprowadzanie zmian w społeczeństwach[5]. Bądźmy jednak gotowi wysłuchać młodych ludzi wyrażających swoje oburzenie, aby zrozumieć istotne powody ich zachowań[6].
Dążenie do odnowy więzi solidarności wyrasta z głęboko zakorzenionych przekonań: jednym z nich jest konieczność dzielenia się[7]. To imperatyw, który może zjednoczyć wierzących różnych religii, a także wierzących i niewierzących
Zaufanie do Boga
Międzyludzka solidarność mogłaby znaleźć w Bogu trwałe oparcie, ale zaufanie do Boga często poddawane jest w wątpliwość. Wielu wierzących boleśnie tego doświadcza w miejscu pracy, na studiach, czasem w domu rodzinnym.
Wiele osób nie potrafi uwierzyć w Boga, który właśnie ich kocha. Wiele innych z wielką uczciwością zadaje sobie pytanie: jak mieć pewność, czy naprawdę wierzę?
Wiara jest dziś odbierana jako ryzyko, ryzyko zaufania.
Nie jest ona w pierwszym rzędzie opowiedzeniem się za jakimiś prawdami, ale więzią z Bogiem[8]. Wiara wzywa nas, byśmy zwrócili się w stronę Bożego światła.
Nie zniewala ani nie tłumi rozwoju osobowego[9], przeciwnie, wiara w Boga przywraca wolność: wolność od niepokoju, wolność życia w służbie tym, których Bóg nam powierza[10].
Im większe jest zaufanie do Boga, tym bardziej serce poszerza się na wszystko, co ludzkie wszędzie na świecie, we wszystkich kulturach. Staje się również gotowe przyjmować odkrycia naukowe i techniczne, które pozwalają łagodzić cierpienia i rozwijać społeczeństwa.
Bóg, jak słońce, jest zbyt oślepiający, byśmy mogli na Niego patrzeć. Przez Jezusa Boże światło dociera do nas. Cała Biblia przygotowuje nas do tego, abyśmy zaufali, że Bóg, całkowicie transcendentny, wkracza w naszą ludzką rzeczywistość i mówi do nas przystępnym językiem.
Co jest specyfiką wiary chrześcijańskiej? Jezus i żywa więź z Nim. Nigdy nie zrozumiemy tego do końca.
Chrystus Komunii
Wszyscy jesteśmy pielgrzymami, poszukiwaczami prawdy. Wiara w Chrystusa nie oznacza posiadania prawdy, ale zgodę na to, by zawładnął nami On, który jest prawdą, i podążanie do pełni Jego objawienia.
Wielką i zdumiewającą nowością jest i pozostanie to, że Jezus przekazał Boże światło zupełnie zwyczajnym życiem. Jego Boskie życie czyni Go jeszcze bardziej ludzkim[11]. Objawiając się w pełni w prostocie ludzkiego życia, Bóg odnawia swoje zaufanie do człowieka i nam pozwala uwierzyć w człowieka. Od tego momentu nie powinniśmy już tracić wiary ani w świat, ani w siebie samych.
Godząc się na okrutną śmierć i nie odpowiadając przemocą, Jezus zaniósł miłość Boga tam, gdzie była tylko nienawiść[12]. Na krzyżu odrzucił fatalizm i bierność. Kochał aż do końca i choć cierpienie jest absurdalne i niezrozumiałe nie przestał ufać, że Bóg jest większy niż zło, i że ostatnie słowo nie będzie należeć do śmierci. Paradoksalnie, cierpienie Jezusa na krzyżu stało się znakiem Jego bezgranicznej miłości[13] .
Chrystus – zmartwychwstały mocą Bożą – nie należy jedynie do przeszłości. Jest z nami, jest dla nas, każdego dnia. Przekazuje nam Ducha Świętego, który sprawia, że możemy żyć życiem Boga.
W centrum naszej wiary jest Zmartwychwstały, obecny pośród nas, złączony z każdym więzią miłości. Kiedy patrzymy na Niego, budzi się w nas zachwyt i głębsze zrozumienie naszego istnienia.
Kiedy w modlitwie wpatrujemy się w Jego światło, stopniowo staje się ono naszym wewnętrznym światłem. Tajemnica Chrystusa staje się tajemnicą naszego życia. Nasze wewnętrzne sprzeczności, lęki zapewne nie znikają. A jednak przez Ducha Świętego Chrystus przenika to, co nas niepokoi w nas samych tak, że rozjaśniają się nasze ciemności[14].
Modlitwa prowadzi nas jednocześnie i do Boga, i do świata.
Jak Maria Magdalena, która w Wielkanocny poranek zobaczyła żyjącego Chrystusa, jesteśmy wezwani, żeby dzielić się tą dobrą nowiną z innymi[15].
Powołaniem Kościoła jest gromadzenie kobiet, mężczyzn i dzieci wszystkich języków, wszystkich narodów na całym świecie po to, by poznali pokój Chrystusa. Kościół jest znakiem, że Ewangelia mówi prawdę, jest on Ciałem Chrystusa ożywianym przez Ducha Świętego. Kościół sprawia, że „Chrystus komunii” jest obecny wśród nas[16].
„Kiedy Kościół niestrudzenie słucha[17], leczy, niesie pojednanie – staje się tym, co w nim najjaśniejsze, komunią miłości ,współodczuwania, pocieszenia, przejrzystym odblaskiem Zmartwychwstałego Chrystusa. Zawsze bliski nigdy nie zajmujący pozycji obronnych, wolny od surowości, promienieje pokorną ufnością wiary, która dociera aż do naszych ludzkich serc”[18].
Starać się być „Sola ziemi”
Chrystus komunii nie przyszedł po to, żeby stworzyć z chrześcijan odrębną społeczność, trzymającą się na uboczu. Posłał ich, by służyli ludziom, stając się zaczynem zaufania i pokoju[19]. Widzialna komunia między chrześcijanami –nie będąc celem samym w sobie– ma być znakiem pośród ludzi: „Wy jesteście solą ziemi”[20].
Przez krzyż i zmartwychwstanie Chrystus odnowił więzi solidarności między wszystkimi ludźmi. W Nim podział ludzkości na przeciwstawiające się sobie grupy został już przezwyciężony, w Nim wszyscy stanowią jedną rodzinę[21]. Pojednanie z Bogiem zakłada pojednanie między ludźmi[22].
Jeżeli jednak sól utraci smak... Powinniśmy uznać, że my, chrześcijanie, często zniekształcamy dobrą nowinę Chrystusa. Jak możemy, na przykład, promieniować pokojem, kiedy jesteśmy podzieleni między sobą?
Znaleźliśmy się w takim momencie historii, kiedy trzeba ożywić tę nowinę o miłości i pokoju. Czy uczynimy wszystko, żeby została uwolniona od nieporozumień i zajaśniała swoją pierwotną prostotą?
Czy zdołamy, niczego nikomu nie narzucając, iść razem z tymi, którzy nie podzielają naszej wiary, ale z całego serca szukają prawdy?[23]
W naszym dążeniu do odnowienia więzi solidarności i torowania dróg zaufania są i nadejdą trudne doświadczenia. Czasami będzie się nam wydawało, że nas przytłaczają. Co wtedy robić? Czy naszą odpowiedzią na próby, przez które musimy sami przejść i przez które przechodzą inni, nie jest jeszcze większa miłość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz