poniedziałek, 22 lipca 2013

LIST OTWARTY do Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

.

Przemyśl 19.07.2013 r.
.
 LIST OTWARTY
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Wielebny Księże 

Mamy kolejną rocznicę tragicznych wydarzeń na Wołyniu. Rocznicę, która dotyczy Polaków, Ukraińców i pojednania naszych narodów. W związku z tym, jako młody ukraiński grekokatolik, pomimo, że osobiście się nie znamy, chciałbym podzielić się z Księdzem swoimi przemyśleniami na temat przebaczenia, postawy jaką powinniśmy zająć w sprawie pojednania polsko-ukraińskiego. Może nie będą one interesujące, czy warte uwagi kapłana Kościoła, ale mimo wszystko zaryzykuję – może akurat Ksiądz rzuci na nie okiem. 

Niszczenie owoców

Bez wątpienia zgodzi się ze mną Ksiądz, że mieliśmy w ciągu ostatnich lat kilka prawdziwe chrześcijańskich gestów między naszymi narodami (w łonie Kościoła Katolickiego), które bezpośrednio odnosiły się do tej tragedii. Przypomnijmy chociażby słowa kardynała Lubomyra Huzara, które wypowiedział we Lwowie w obecności Jana Pawła II: „pragnę w imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego prosić o przebaczenie Pana Stworzyciela i Ojca nas wszystkich, a także o przebaczenie tych, których w jakiś sposób skrzywdziliśmy my, synowie i córki naszego Kościoła. Żeby już nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość i nie utrudniała naszego życia, chętnie przebaczamy tym, którzy w jakiś sposób skrzywdzili również nas.” Potem, w 2004 r. w Lednicy, w obecności prymasa Józefa Glempa, były zwierzchnik UKGC zwrócił się do Polaków: „Dzisiaj, w tym miejscu, w imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, przed moim współbratem, a szczególnie przed wami droga młodzieży, chcę zadeklarować, że prosimy o wasze przebaczenie i jesteśmy gotowi przebaczyć wszystko to, czego doświadczyliśmy.” W czerwcu tego roku doszło do czegoś wyjątkowego, a mianowicie do podpisania przez duchowieństwo na najwyższym szczeblu polsko-ukraińskiej deklaracji o pojednaniu. Piękne gesty i słowa. Dzięki Bogu było ich więcej. Jednak za każdym razem ktoś stara się zepsuć owoce tych działań. Jedni otwarcie je krytykują, inni zachwalają postawę zwierzchników Kościołów, aby zaraz potem podjąć uchwałę w zupełnie innym duchu. Gdy tego typu zachowania mają miejsce w środowiskach, którym daleko do chrześcijańskich ideałów, to w sumie nie powinno nas to dziwić. Gorzej, jeżeli owoce pracy Kościoła niszczą jego kapłani. Myślę, że Ksiądz zgodzi się ze mną, że epatowanie drastycznymi obrazami, oskarżanie, wypominanie czyichś grzechów (gdy ktoś już przeprosił), nakręcanie niechęci między narodami, przywoływanie demonów przeszłości jest niegodne kapłana katolickiego. Czasem zastanawiam się – po co to robić? Może niektórym chodzi o zwrócenie uwagi na siebie, o uzależnienie od bycia w mediach, szczególnie w roli eksperta? A może, chodzi o sprzedaż kolejnej książki, o zbicie jakiegoś kapitału. A może zależy komuś na orderach, odznaczeniach? Dlaczego odtrąca się wyciągniętą do zgody rękę? Jak to dobrze, że Chrystus spotykając się z grzesznikami nie wytykał im grzechów, tylko przebaczał. Szkoda, że nie idziemy Jego śladem i zapominamy, że gdy staniemy przed Nim będziemy rozliczeni z każdego czynu i słowa.

Spójrzmy na Niego

Przebaczenie nie jest prostą sprawą. Łatwej o nim mówić, niż je realizować. Zresztą Ksiądz, jako dobry duszpasterz lepiej wie ode mnie, że brak przebaczenia dotyka przede wszystkim tych, którzy nie chcą tego aktu dokonać. Że nieprzebaczenie, niczym rak, zżera człowieka od środka; że przez nie człowiek zraniony rani się dalej – tyle, że już sam. A przecież to wszystko zależy od naszej woli. Myśląc o przebaczeniu widzę Chrystusa przybitego do krzyża. Nie mówi: przebacz im, jeżeli przeproszą, jeżeli zgodzą się na odpowiedni termin prawny. Jezus mówi: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Zapewne zawiera się w tym również i takie stwierdzenie: przebacz, bo wszystkie zbrodnie, również te z Wołynia, na swoich ramionach wniosłem już na Golgotę. Dobry Bóg daje przykład – przebacza nam bezwarunkowo. Kapłan katolicki powinien dawać taki sam przykład i do takiej postawy zachęcać. Z pewnością zgodzi się ze mną Ksiądz, że nie można przebaczeniem handlować: słowo „przepraszam” mi nie wystarczy, zrób jeszcze to i tamto, a może wtedy ja ci wybaczę. Co by to było, gdyby Bóg tak postępował, gdybyśmy po słowach wypowiadanych w konfesjonale „Pan odpuścił tobie grzechy” nie mieli pewności, że właśnie tak jest? Nie wiem jak Ksiądz, ale myślę, że gdy po śmierci staniemy przed Chrystusem, to nie będzie nas sądził według naszych ludzkich terminów, kodeksów, ustaw. Raczej będzie używał słowa „bratobójstwo”. Może, my chrześcijanie, nie powinniśmy zbytnio brnąć w terminologię? Tak lekko osądzamy: zbrodniarze, mordercy, kaci. Przecież osądzanie to sprawa Boga. Ale niestety w nas często budzi się to szatańskie pragnienie: „Będziecie jak Bóg”. Zbyt często przekraczamy swoje kompetencje. Zresztą, co to całe nazewnictwo da tym, którzy zginęli w bratobójczym konflikcie?

Czego im potrzeba

Czy tam, po „tamtej stronie”, przed obliczem Pana potrzebne są do czegoś terminy prawne stosowane przez nas? Potrzebna jest bez wątpienia modlitwa tych, którzy są jeszcze na ziemi. Ksiądz zgodzi się ze mną, że właśnie ona – modlitwa, potrzebna jest duszom do pełni szczęścia. Bo modlitwa za zmarłych, poległych, zamordowanych jest najlepszą formą pamięci. Jest lekarstwem. Na pewno nie są nią rekonstrukcje – te, jedyne co mogą, to przywołać demony przeszłości. Właśnie demony, bo one sieją niezgodę, nienawiść, bo im zależy na tym, żeby nas bolało, żebyśmy rozdrapywali rany historii. One nienawidzą słów: „W imię Jezusa Chrystusa – przebaczam.” Tam, gdzie jest przebaczenie, tam nie ma dla nich miejsca – gdzie goją się rany, gdzie uzdrawiają się relacje, tam jest Chrystus, spokój, radość. I modlitwa. Do przebaczenia i przeproszenia nie można nikogo zmusić. Można tylko zachęcać, ale nie narzucać, bo przecież nawet Bóg nie narzuca nam swojej woli. Modlitwy potrzebują nie tylko ofiary ale też i oprawcy. Gdybyśmy nie modlili się za oprawców bylibyśmy niczym poganie. Tego uczy nas Chrystus.

Nadzieja

„Przez autentyczną i głęboką wiarę w Boga, Zbawiciela, każdy człowiek i cały naród mogą nieprzerwanie czerpać z wiecznie żywego źródła tyle siły, ile ich dusza zdoła przyjąć. Szczególnie w najtrudniejszych sytuacjach życiowych, wielkim nieszczęściu, cierpieniu i walce, wiara w Chrystusa daje największą, jedyną i pewną pomoc. W tym właśnie kierunku musimy przede wszystkim zwracać nasze myśli i serca, gdy myślimy o pomocy naszemu narodowi w jego ciężkich ale szlachetnych zmaganiach za prawdę i wolność.” Wydaje się mi, że w historii stosunków polsko-ukraińskich najbardziej brakowało Boga. A gdy odrzuca się Go, to głos zabiera jego przeciwnik. Dlatego dochodziło do takich tragedii. Zapewne zgodzi się Ksiądz ze mną, że i Polacy i Ukraińcy powinni iść drogą nawrócenia, że każdy ma prawo do tej łaski, bo Chrystus umarł za nas wszystkich. Wierzę, że Ksiądz również cieszy się z każdego nawróconego grzesznika. Cytowane wyżej słowa były opublikowane 7 stycznia 1957 r. i należą do Stepana Bandery. Mam nadzieję (myślę, że Ksiądz również), że Ukraińcy i Polacy, którzy dopuszczali się okrucieństw, w ostatniej chwili życia pojednali się z Bogiem, i że On przyjął ich do siebie, tak jak przyjął dobrego łotra ukrzyżowanego obok Niego. Może Niebo jest pełne „dobrych łotrów”? Chciałbym, aby wszyscy którzy ginęli w tym konflikcie, zwracali się do Boga słowami Świętego Szczepana: „Panie nie obciążaj ich tym grzechem”. Mam nadzieję, że jedni i drudzy wspólnie chwalą Boga w Królestwie Niebieskim i już wkrótce będą mogli cieszyć się z tego, że za Chrystusem wyszliśmy z grobu – grobu nieprzebaczenia, który nam po nich pozostał. Mam nadzieję, że w celu udowodnienia swoich racji, osiągnięcia swoich celów we wzajemnych stosunkach, ani Polacy ani Ukraińcy nie będą już nigdy współpracować z siłami wrogimi naszym narodom, że nasz patriotyzm będzie prawdziwy – chrześcijański. Mam nadzieję, że postawienie krzyża na grobach Polaków i Ukraińców po dwóch stronach granicy nie będzie już więcej podlegało żadnym negocjacjom między naszymi Ojczyznami i nie będzie budziło najmniejszego sprzeciwu mieszkańców. Mam nadzieję, że jeżeli nie tutaj na ziemi, to już w życiu wiecznym Bóg odkryje nam wszystkie tajemnice tamtych lat. 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Слава Ісусу Христу!

Ігор Горків

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To tylko trzeba chcieć!
Tak niewiele,a jak wiele.
Ale lepiej gonić króliczka ,niż go złapać. Pozdrawiam.