List Pasterski
Patriarchy Josyfa Slipyja
"Μεγαλα αιτεσθε!"
(Wielkich rzeczy pragnijcie!)
1. Nie wszystkie
nauki i słowa, które wypowiadał Chrystus, są zapisane przez Ewangelistów.
Świadectwo temu daje święty apostoł Jan, chociaż jego Ewangelia [jest] przede
wszystkim dopełnieniem trzech synoptyków. Swoją dobrą nowinę kończy hiperbolą;
„Gdyby to wszystko spisano, cały świat
nie pomieściłby napisanych ksiąg!” (J 21, 25). Mówią także o tym niektórzy
Ojcowie i pisarze Kościoła. Przekazują kilka takich zwrotów, tzw. Agrafy, są to
niezapisane w Ewangeliach logia-wyrażenia. I tak twierdzi także największy
geniusz Kościoła Wschodniego, Orygenes, który stwierdza, że takim wyrażeniem
Chrystusa jest „Wielkich rzeczy pragnijcie - Μεγαλα αιτεσθε!” To nadzwyczajne znaczące i godne
wyrażenie Chrystusa, a także wielkie wezwanie!
Czego można wielkiego pragnąć, oczywiście mając Boga przed oczami? Snuć dalekosiężne plany, żyć i pracować dla ich realizacji, stawiać przed sobą wielki cel, wypełniać wielkie zadania, osiągnąć heroiczne cnoty, zdobywać głęboką wiedzę i wielką sztukę, stać się porywającym kaznodzieją, być duchowym dobroczyńcą ludzkości, współdziałać z Bożymi porywami, nie gubić ich i nie tracić sił na błahostki i przemijające sprawy, nie zatrzymywać się marnościach, poszerzać i utwierdzać Kościół Chrystusowy, a przede wszystkim - zdobyć wielką świętość, bo Bóg wezwał nas nie do nieczystości, ale do świętości (por. 1 Tes. 4, 7), - oto, w ogólnych zarysach, wielkie pragnienia, których powinien pragnąć uczeń Chrystusa. „Jeśli ktoś z was potrzebuje mądrości ” - mówi św. Jakub - „niech prosi o nią Boga” (Jk 1, 5) - „Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski” (Mt 5, 48). Dlatego i św. Paweł w sposób wyraźny zawołał „szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawej stronie Boga” (Kol 3, 1) Taka jest główna treść Chrystusowego wezwania!
Czego można wielkiego pragnąć, oczywiście mając Boga przed oczami? Snuć dalekosiężne plany, żyć i pracować dla ich realizacji, stawiać przed sobą wielki cel, wypełniać wielkie zadania, osiągnąć heroiczne cnoty, zdobywać głęboką wiedzę i wielką sztukę, stać się porywającym kaznodzieją, być duchowym dobroczyńcą ludzkości, współdziałać z Bożymi porywami, nie gubić ich i nie tracić sił na błahostki i przemijające sprawy, nie zatrzymywać się marnościach, poszerzać i utwierdzać Kościół Chrystusowy, a przede wszystkim - zdobyć wielką świętość, bo Bóg wezwał nas nie do nieczystości, ale do świętości (por. 1 Tes. 4, 7), - oto, w ogólnych zarysach, wielkie pragnienia, których powinien pragnąć uczeń Chrystusa. „Jeśli ktoś z was potrzebuje mądrości ” - mówi św. Jakub - „niech prosi o nią Boga” (Jk 1, 5) - „Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski” (Mt 5, 48). Dlatego i św. Paweł w sposób wyraźny zawołał „szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawej stronie Boga” (Kol 3, 1) Taka jest główna treść Chrystusowego wezwania!
2. Napełniać swą
duszę wielkim, wysokim i mieć jednocześnie przed oczami godny cel – to samo
sobą podnosi człowieka. Słusznie się mówi, że człowiek rośnie wraz ze swoimi
planami. Wielkie nie powinno być zaciemnione małostkowymi rzeczami, ale powinno
poszerzać się. Także i w odwrotnej kolejności, kto popada w pożądania cielesne,
stacza się w dół, coraz głębiej i głębiej. Takie osoby ostatecznie stają się wrogami
Chrystusa, „ich losem jest zagłada, ich
bogiem – brzuch a ich chwałą – pohańbienie. Myślą oni w sposób przyziemny”
(Flp 3, 19). Dlatego mówi Chrystus: „Nie
martwcie się więc i nie mówcie «co będziemy
jedli?» Albo: «Co będziemy pili» Albo: «W co się ubierzemy?». O to wszystko
zabiegają poganie”
(Mt 6, 31-32)[1], - kto
pragnie wielkich rzeczy, ten spogląda na sprawy w dalekiej perspektywie, i
dopiero wówczas wielkie rzeczy będą wielkie i użyteczne nie na dziesięć, sto,
czy tysiąc lat, ale na całą wieczność. Kiedy ludzie świeccy przechwalają się,
że tworzą wielkie plany, nakreślają zachwycające programy, wznoszą patetyczne
hasła tak, że ich wychwalają artyści i opiewają poeci, - to w porównaniu z
Chrystusem jest to niczym. Każdy ludzki czyn jest czasowym i przemijającym, zaś
program Chrystusa to perspektywa na wieczność, która podnosi człowieka tak
wysoko, że nikt wyżej już go podnieść nie może.
3. To ogólne
wezwanie Chrystusa w Ewangeliach występuje w różnych formach, czasami w bardzo
zbliżonych i podobnych do siebie. Jednym z najbardziej konkretnych jest
wezwanie do szukania królestwa Bożego albo życia wiecznego: „Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego
sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Ostatecznym
celem człowieka jest osiągnięcie królestwa Bożego, życia wiecznego, które jest
jednocześnie gloryfikacją i uwielbieniem Boga. Ten cel absorbuje wszystkie
myśli i czyny człowieka, podporządkowuje sobie wszystkie siły duszy i ciała i
stoi w centrum ziemskich zmagań człowieka. Dlatego Chrystus stara się oderwać
uwagę człowieka od troski o chleb codzienny, tak mocno zakorzenionej w ludzkiej
naturze. Mówi nie tylko by nie martwić się dzisiejszym ani jutrzejszym dniem z
jego kłopotami i troskami: „Nie martwcie
się o swoje życie – o to, co będziecie jeść i pić. Nie martwcie się o jutro, bo
dzień jutrzejszy zatroszczy się o siebie. Każdy dzień ma dosyć swoich kłopotów”
(Mt 6, 25. 31). Nie można, mówi św. Paweł, takiej troski utożsamiać z szukaniem
królestwa Bożego, bo ono „to nie jedzenie
i picie, ale sprawiedliwość, pokój i łaska w Duchu Świętym” (Rz 14, 17).
Nie można też jej utożsamiać z dbaniem o życiowe sprawy, które także powinny
mieć swoje miejsce, ale mają być podporządkowane wyższym celom. Przez nie
zanika, albo co najmniej zaciemnia się daleka perspektywa wieczności, która
jest właściwym napędem i światłem ziemskiego życia dla wszystkich ludzkich
wysiłków. Kto popada w pokusy tego świata, pragnienie bogactwa oraz inne
zachcianki (Łk 8, 14), to wezwanie w nim zostaje zagłuszone. Dlatego trzeba
zawsze mieć przed oczami wieczność i ciągle pytać siebie, co ja dla niej
zdobyłem i co chcę zdobyć? Raz Chrystus powiedział do swoich uczniów, aby
podnieśli oczy i spojrzeli na żniwo duszpasterskie, które rozsypało się
rozległymi polami, jak ich zadanie i praca nad królestwem Bożym: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało. Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo” (Łk
10, 2. Mt 9, 38).
Innym
razem znowu powiedział: „Podnieście tylko
wzrok i popatrzcie na pola – już dojrzały do żniwa” (J 4, 35). W tych
słowach brzmi także lekkie upomnienie. Brakuje ludzi ducha, bo sprawa dotyczy
wartości duchowych. Tak i jest, że żyjący według ciała, myślą o cielesnym, a
żyjący według ducha – o duchownym. Praca dla królestwa Bożego jest na tyle
trudna i ważna, że wymaga od człowieka odwagi i poświęcenia nawet na śmierć i
życie. Chr[ystu]s nie powiedział - oto macie pożywienie, ubranie, obuwie,
pieniądze na drogę, godności i wszystko inne, ale wręcz przeciwnie, „Nie troszczcie się o to, by mieć przy sobie
złoto, srebro czy miedziaki. Nie bierzcie też w drogę torby podróżnej ani dwóch
ubrań, ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 9-10). W dodatku będą im
towarzyszyły prześladowania: „Będziecie
znienawidzeni przez wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz ten, kto wytrwa do
końca, będzie zbawiony” (Mt 10, 22; Łk 10, 4). Za takie wyrzeczenie się od
zasobów życia codziennego, nawet od swego domu, swoich rodziców, od braci i
sióstr, otrzymają życie wieczne (Łk 18, 29). Innymi słowy Chr[ystu]s pragnie
heroicznego poświęcenia. I to wszystko ujęte przez Niego w gigantycznym
najszerszym zasięgu – bezgraniczne królestwo Boże wieczności i bezwarunkowe
oddanie się Jemu. Kiedy ludzie dla zdobycia świeckich osiągnięć uważali za
konieczne stworzenie oddziałów śmierci, samurajów, japońskich i angielskich
okrętów, to o ile bardziej ma prawo wymagać dla siebie sprawa Bożej wieczności.
Jak pisał kiedyś św. Paweł do Galatów, że są zmuszani do żydowskich obrzędów
tylko dlatego, żeby nie byli prześladowani za krzyż Chrystusowy. (Ga 6, 12),
tak samo i dzisiaj zmuszają do
niejednego, aby przypomnieć wam prześladowania za ten sam krzyż Chrystusa. Ale
sprawa królestwa Bożego nie bierze tego pod uwagę i nie pochwala tego. Są w
Ewangeliach dwa fragmenty, które pokazują stanowcze i kategorycznie stanowisko
Chrystusa, kiedy sprawa dotyczy królestwa Bożego. Jednemu mężczyźnie, który był
zachwycony kazaniem Chrystusa o Bożym Królestwie i będący gotowym poświęcić się
dla niego (chciał tylko najpierw pochować swego ojca), Nauczyciel odpowiedział:
„Niech umarli grzebią swoich umarłych. Ty
zaś idź i głoś królestwo Boże” (Łk 9, 60). Inny zaś prosił Chrystusa o
pozwolenie, aby pożegnać się ze swoimi bliskimi i usłyszał kategoryczną
odpowiedź: „Ten kto przyłożył rękę do
pługa, a wstecz się ogląda, nie jest przydatny w królestwie Bożym” (Łk 9,
62; 4, 43).
4. Nauczaniu
Chrystusa towarzyszył jego własny przykład. Miał on przed oczami pragnienie –
wielki i największy cel swego życia. A były nimi przebłaganie Ojca Niebieskiego
za obrazę z boku ludzi i odkupienie rodu ludzkiego: „Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego
Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne”
(J 3, 16). Chrystus niejednokrotnie w przepowiadaniu oraz przy czynieniu cudów
wskazywał, że Jego zadaniem jest wychwalanie Ojca Niebieskiego, spełnianie Jego
woli (Ps 39, 1-9; Hbr 10, 7. 9), zbawienie zaginionych (Mt 9, 9-13), rzucenie
na ziemię ognia aby rozpalił się (Łk 12, 49). Perspektywę wieczności widział On
na Górze Tabor. (Łk 9, 30) i w ogrodzie oliwnym (Łk 22, 42-44). O codziennym
życiu Zbawiciela wiemy niewiele, tylko przy okazji dowiadujemy się, że Judasz
kradł pieniądze ze wspólnej kasy, że towarzyszyła Mu w drodze Matka i
spokrewnione z Nim pobożne kobiety, które służyły pomocą w codziennych
sprawach. Że lisy mają swoje nory, a ptaki - gniazda, a Syn człowieczy nie ma
gdzie położyć głowy (Łk 9, 58). On jest po to posłany, aby głosić królestwo
Boże – i to jest jego pragnieniem „wielkiego”! (Łk 4, 43).
5. „Wielkiego” pragnęła
i Matka Boża, kiedy bez wahania zgodziła się na narodziny Syna Bożego (Łk 1,
38), aby zbawić ludzki ród. „Wielkiego” pragnął i św. Józef, kiedy
dowiedziawszy się o Bożych planach we śnie od Anioła, został wierny tym planom
i poświęcił temu dziełu swoje życie. „Urodzi
Ona syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów”
(Mt 1, 21). I u Matki Najświętszej i u św. Józefa to pragnienie nie tyle jasne
jest w ich słowach, ale raczej w uczynkach. „Niech stanie się według słowa Twego (…)” , „Józef był człowiekiem
sprawiedliwym” (Mt 1, 19). Te lapidarne wypowiedzi mówią nam bardzo wiele.
„Wielkiego” pragnęli trzej królowie, którzy wybrali się w daleką drogę aby
oddać pokłon Królowi Królów. (Mt 2, 11). „Wielkiego” pragnął także św. Jan
Chrzciciel, kiedy wzywał: „Nawróćcie się,
bo nadchodzi już królestwo niebieskie” (Mt 3, 2). „Wielkiego” pragnął w
swoim życiu sprawiedliwy Symeon – i doczekał się oglądania Chrystusa, „bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie”
(Łk 2, 30). „Wielkiego” pragnął św. Stefan pierwszy męczennik: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego
stojącego po prawej stronie Boga!” (Dz 7, 56). I kto jest w stanie zliczyć
tych wszystkich sławnych świętych, którzy pragnęli „wielkiego” w swoim życiu?
Wspomnijmy jeszcze kilku, chociażby z grona apostołów - św. Pawła, tego sługę
Chrystusowego, który nie żył już sam, ale Chrystus żył w nim, dla którego żyć,
oznaczało działać dla Chrystusa (Flp 1, 21). On nie znał nikogo, tylko
Chrystusa i to tego – „Ukrzyżowanego (…)
moc i mądrość Bożą” (1 Kor 1, 23 - 24). Należałoby także wspomnieć takich
gigantów ducha jak święci Atanazy, Bazyli Wielki, Jan Chryzostom, Jan
Damasceński, Benedykt z Nursji, Tomasz z Akwinu, Ignacy Lojola, Alfons Liguori,
papież Grzegorz VII, a z naszych – Włodzimierz Wielki, Jarosław Mądry, Teodozy,
książę Wasylsko-Terebowlański, metropolita Izydor, Josyf Rutski i inni
metropolici biskupi, a przede wszystkim – św. Jozafat, którego pamięć dzisiaj
wspominamy.
6. Ad majora natus sum[2]
– mówił św. Stanisław. Nie brakuje w świecie ludzi, którzy albo zawahali się w
pragnieniu „wielkiego”, albo sprzeniewierzyli się wielkiej idei, albo wcale jej
nie mieli. Ewangelia opowiada o wielu pozytywnych przykładach, ale także i odpychających
postaciach. Takimi bardzo pozytywnymi, miłymi osobami są Kleofas i Łukasz,
którzy po śmierci Chrystusa poszli z Jerozolimy do Emaus. Obydwaj wysoko
ideowi, zachwyceni myślą o królestwie Bożym i oddani jej całą swą duszą. A tu
taka katastrofa. Zdawało się im, że wszystko się zawaliło, tak jak dzisiaj
niejednemu naszemu kapłanowi. Kleofas i Łukasz mogli załamać się na całe swoje
życie i zejść na bezdroża, gdyby Chrystus nie podniósł ich i nie wyprowadził z
błędnego poglądu na wydarzenia, który zagrażał sprzeniewierzeniem się ich
wysokiej idei: „A my mieliśmy nadzieję,
że to On wyzwoli Izraela” (Łk 4, 21), - a teraz zwątpili. Gdy ocknęli się w
Eucharystii i wznieśli się na wyżyny duchowego stanu to zobaczyli swój błąd.
Gorszy obrót
nabrały sprawy z innym młodzieńcem, także nadzwyczaj sympatycznym człowiekiem.
Był on w kwiecie wieku, bardzo dobrze wychowany, szlachetny, zamożny, a do tego
wszystkiego zajmował wysokie stanowisko państwowe (Łk 18, 18). On upadł do stóp
Chrystusa, zwrócił się do Niego tytułem Bożym: Nauczycielu dobry! A dobry jest
tylko Bóg, zauważył stwierdzając Chrystus. Młodzieniec postawił godne i
nadzwyczaj życiowe pytanie: „Nauczycielu
dobry, co powinienem czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Łk 18, 18). O, to zaprawdę wielkie pragnienie –
życie wieczne. Ono zasługuje na to, aby stać się przedmiotem wszystkich dążeń
życiowych. I kiedy Chr[ystu]s wyliczył mu Boże przykazania, które są środkiem
do osiągnięcia wieczności, odpowiedział: „Tego
wszystkiego przestrzegałem od młodości” (Łk 18, 21). Zaprawdę jest świątobliwy człowiek. Bo któż z ludzi mógł
powiedzieć Chr[stuso]wi, wszechwiedzącemu Bogu, że nie przekroczył w swoim
życiu żadnego Bożego przykazania, i to od młodości. Jak wiele błędów popełnia
młodzież! To właśnie jest to, o czym myślał i czego pragnął ten ewangeliczny
młodzieniec! Bez cienia wątpliwości, „wielkie” stało mu zawsze przed oczami! I
jest to wyznanie przed wszechwiedzącym Bogiem! Jaka idealna dusza! Wtedy
Chr[ystu]s chciał podnieść go do heroicznej świętości: „Jednego ci jeszcze brakuje: sprzedaj wszystko, co posiadasz, i rozdaj
ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną” (Łk
18, 22). I w tym momencie młodzieniec załamał się i zawahał, dlatego że był
bardzo bogaty. I tak odszedł od Chrystusa… Może byłby dzisiaj jednym z
największych apostołów, o którego czynach opowiadałaby historia. Jego osoba i
twórczość mogłyby zachwycać pokolenia przez całe wieki. Niebo i ziemia
wychwalałyby go dzisiaj, bo posiadał wszystkie cechy, aby uczynić nam najwięcej
przysług Chr[ystuso]wych, podobnie jak ap. Paweł. Ale, widocznie jego bogactwo
stało wyżej w jego duszy, albo co najmniej na równi z życiem wiecznym, które
pragnął zdobyć. A tak jedynie Bóg wie, co z nim się stało. Jedno jest pewne, że
jego bogactwo znikło jak bańka mydlana. Przyszli Rzymianie, zrujnowali jego
pałace, a jego ogrody, sady, pola i lewady zaorały rzymskie, arabskie i
tureckie pługi i zrównały z ziemią do czysta – tak, że i śladu nie zostało.
Jedynie wiatr wygwizduje smutne melodie o przeszłości. Oto przykład, jak można
sprzeniewierzyć się swojemu wielkiemu pragnieniu. Grubiańskim typem jest
natomiast naród Gerazyński. Chrystus wyzwolił ich nieszczęsnego współobywatela
od złych duchów, które męczyły opętanego
i wszystkich mieszkańców tak, że „nie
mieszkał w domu, lecz w grobowcach” (Łk 8, 27). Wielkie dobrodziejstwo, ale
cóż, zniszczył przy tym ich stado świń, w którym oni upatrywali swoje
szczęście: „cała ludność z okolic Gerazy
prosiła Go, aby odszedł od nich” (Łk 8, 37). Przepadły ich świnie, mogłyby
także przepaść krowy, kozy, osły i wielbłądy oraz cały majątek świecki. Oto,
czego oni pragnęli!
Ohydnymi
typami przedstawiają się Herod i Herodiada z pożądaniami ciała i pragnieniem
krwi (Mk 6, 18; Mt 14). A najczarniejszym bardziej odstraszającym
przedstawicielem świata i diabła jest Judasz, który sprzedał Chrystusa (J 6,
70). Miał on wielki duchowy potencjał, gdyż to sam Chr[ystu]s wybrał go na
jednego z dwunastu apostołów. Widocznie pragnął kiedyś „wielkiego”. Posiadał
także wielki talent pod względem gospodarności, gdyż zajmował się kasą. Pod tym
względem musiał wybijać się ponad wszystkich. Ale, korzystając z zaufania,
dopuszczał się kradzieży i pozwolił na rozrośnięcie się w nim chciwości, tak że
ona zachwaściła jego całą duszę. Kiedy Maria Magdalena wylała alabastrowe
naczynie kosztownego olejku na głowę Chr[ystus]a, Judasz zaczął szemrać i
marudzić, że można było to sprzedać za 300 denarów i mieć z tego pieniądze: „Powiedział to jednak nie dlatego, że
zależało mu na ubogich” (Mt 26, 9; J 12, 4). Pożądanie bogactwa popychało
go do coraz gorszych uczynków, a w końcu do tego, że sprzedał Chr[ystus]a: „A szatan wszedł w Judasza, zwanego
Iskariotą, jednego z grona Dwunastu. Wtedy on poszedł i umówił się z wyższymi
kapłanami i dowódcami straży, że im Go wyda” (Łk 22, 3 – 4). Kiedy na
Ostatniej Wieczerzy Judasz przyjął od Chr[ystus]a kawałek chleba, zamoczył go w
misę, natychmiast wyszedł – a była noc (J 13, 30). Św. Jan podkreśla ten moment
i tym samym stopniuje cały czarny zamysł. I noc przykryła złoczynność Judasza,
jak przykrywa ona całą ohydę grzechów i złych uczynków. Zakończył Judasz swoje
życie samobójstwem, bo stracił wysoki cel z oczu. Duchowy skarb „wielkiego
pragnijcie” zamienił na zwykłą monetę, sprzedał Chr[ystus]a i zgubił siebie! A
to wezwanie Chr[ystus]a musiał słyszeć na własne uszy od Chr[ystus]a! No cóż,
„sprzedał krew niewinną” (Mt 27, 7)!
7. Jak już było
powiedziane, człowiek wzrasta wraz ze swoimi ideałami i swoimi planami. Wielki
porywy podnoszą go, a małe i grzeszne pożądliwości rujnują. Prawdą jest, że nie
każdy urodził się geniuszem i nie każdemu Bóg dał wypełniać zbawienne dzieła i
zmieniać bieg historii, niejako kołowrotkiem, ale każdemu dano pragnąć
„wielkiego”, wypraszać u Boga o to, usilnie wspierać wielkie duchowe budowle,
bo z drobnych cegieł wyrasta gigant. Każdy może czynić dobro, a w każdym dobrym
jest i wielkie. Człowiek może uczynić przemijające zasłużonym dla wieczności i
w czasie złowić wieczne! Za najpiękniejsze dzieło malarskie na Zachodzie uważa
się „Madonnę Sykstyńską” Rafaela Santi (1483-1520). Przepiękna majestatyczna
postać Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus niejako schodzi z bezgranicznej
przestrzeni. Ona swoim spojrzeniem spotyka swego obserwatora. Przed nią klęczy
Papież Sykstus IV, zwrócony usilnym błaganiem i wiarą w jej pomoc [do niej],
jako pośredniczki z Nieba. U dołu, u stóp Matki Bożej, siedzą dwa anioły,
opierając się na łokciach o kulę ziemską, a dłońmi o brody, zapatrzeni w dal
wieczności. Jest to znane spojrzenie wieczności, które jest z przodu, a
„zwracając się ku temu, co przede mną”, - mówi św. Paweł (Flp 3, 13). Podążając
do „wielkiego”, a nie do codziennego. Czego i ja pragnę, czym żyję i oddycham?
Jak doceniam swój wysoki stan? Jakie są moje uczynki, myśli i cierpienia? Co z
tego zostanie dla wieczności? A przewidywać przyszłość powinien każdy. Czy
błyszczy w oddali „wielkie” i roztacza się przy tym łuną Pawłowa przestroga: „Zdobywaj życie wieczne!” (1 Tes 6, 12)?
1957
+ Josyf
Tłu.: ks. mgr Paweł Wojciech Potoczny
Red: mgr Grzegorz Andrzej Stech
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz