piątek, 1 kwietnia 2016

List Pasterski Patriarchy Josyfa Slipyja Wielkich rzeczy pragnijcie!



List Pasterski Patriarchy Josyfa Slipyja
"Μεγαλα αιτεσθε!"
(Wielkich rzeczy pragnijcie!)


1. Nie wszystkie nauki i słowa, które wypowiadał Chrystus, są zapisane przez Ewangelistów. Świadectwo temu daje święty apostoł Jan, chociaż jego Ewangelia [jest] przede wszystkim dopełnieniem trzech synoptyków. Swoją dobrą nowinę kończy hiperbolą; „Gdyby to wszystko spisano, cały świat nie pomieściłby napisanych ksiąg!” (J 21, 25). Mówią także o tym niektórzy Ojcowie i pisarze Kościoła. Przekazują kilka takich zwrotów, tzw. Agrafy, są to niezapisane w Ewangeliach logia-wyrażenia. I tak twierdzi także największy geniusz Kościoła Wschodniego, Orygenes, który stwierdza, że takim wyrażeniem Chrystusa jest „Wielkich rzeczy pragnijcie - Μεγαλα αιτεσθε!” To nadzwyczajne znaczące i godne wyrażenie Chrystusa, a także wielkie wezwanie!
Czego można wielkiego pragnąć, oczywiście mając Boga przed oczami? Snuć dalekosiężne plany, żyć i pracować dla ich realizacji, stawiać przed sobą wielki cel, wypełniać wielkie zadania, osiągnąć heroiczne cnoty, zdobywać głęboką wiedzę i wielką sztukę, stać się porywającym kaznodzieją, być duchowym dobroczyńcą ludzkości, współdziałać z Bożymi porywami, nie gubić ich i nie tracić sił na błahostki i przemijające sprawy, nie zatrzymywać się marnościach, poszerzać i utwierdzać Kościół Chrystusowy, a przede wszystkim  - zdobyć wielką świętość, bo Bóg wezwał nas nie do nieczystości, ale do świętości (por. 1 Tes. 4, 7), - oto, w ogólnych zarysach, wielkie pragnienia,  których powinien pragnąć uczeń Chrystusa. „Jeśli ktoś z was potrzebuje mądrości ” - mówi św. Jakub - „niech prosi o nią Boga” (Jk 1, 5) - „Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski” (Mt 5, 48). Dlatego i św. Paweł w sposób wyraźny zawołał „szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawej stronie Boga” (Kol 3, 1) Taka jest główna treść Chrystusowego wezwania!

2. Napełniać swą duszę wielkim, wysokim i mieć jednocześnie przed oczami godny cel – to samo sobą podnosi człowieka. Słusznie się mówi, że człowiek rośnie wraz ze swoimi planami. Wielkie nie powinno być zaciemnione małostkowymi rzeczami, ale powinno poszerzać się. Także i w odwrotnej kolejności, kto popada w pożądania cielesne, stacza się w dół, coraz głębiej i głębiej. Takie osoby ostatecznie stają się wrogami Chrystusa, „ich losem jest zagłada, ich bogiem – brzuch a ich chwałą – pohańbienie. Myślą oni w sposób przyziemny” (Flp 3, 19). Dlatego mówi Chrystus: „Nie martwcie się więc i nie mówcie «co będziemy jedli?» Albo: «Co będziemy pili» Albo: «W co się ubierzemy?». O to wszystko zabiegają poganie” (Mt 6, 31-32)[1], - kto pragnie wielkich rzeczy, ten spogląda na sprawy w dalekiej perspektywie, i dopiero wówczas wielkie rzeczy będą wielkie i użyteczne nie na dziesięć, sto, czy tysiąc lat, ale na całą wieczność. Kiedy ludzie świeccy przechwalają się, że tworzą wielkie plany, nakreślają zachwycające programy, wznoszą patetyczne hasła tak, że ich wychwalają artyści i opiewają poeci, - to w porównaniu z Chrystusem jest to niczym. Każdy ludzki czyn jest czasowym i przemijającym, zaś program Chrystusa to perspektywa na wieczność, która podnosi człowieka tak wysoko, że nikt wyżej już go podnieść nie może.

3. To ogólne wezwanie Chrystusa w Ewangeliach występuje w różnych formach, czasami w bardzo zbliżonych i podobnych do siebie. Jednym z najbardziej konkretnych jest wezwanie do szukania królestwa Bożego albo życia wiecznego: „Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Ostatecznym celem człowieka jest osiągnięcie królestwa Bożego, życia wiecznego, które jest jednocześnie gloryfikacją i uwielbieniem Boga. Ten cel absorbuje wszystkie myśli i czyny człowieka, podporządkowuje sobie wszystkie siły duszy i ciała i stoi w centrum ziemskich zmagań człowieka. Dlatego Chrystus stara się oderwać uwagę człowieka od troski o chleb codzienny, tak mocno zakorzenionej w ludzkiej naturze. Mówi nie tylko by nie martwić się dzisiejszym ani jutrzejszym dniem z jego kłopotami i troskami: „Nie martwcie się o swoje życie – o to, co będziecie jeść i pić. Nie martwcie się o jutro, bo dzień jutrzejszy zatroszczy się o siebie. Każdy dzień ma dosyć swoich kłopotów” (Mt 6, 25. 31). Nie można, mówi św. Paweł, takiej troski utożsamiać z szukaniem królestwa Bożego, bo ono „to nie jedzenie i picie, ale sprawiedliwość, pokój i łaska w Duchu Świętym” (Rz 14, 17). Nie można też jej utożsamiać z dbaniem o życiowe sprawy, które także powinny mieć swoje miejsce, ale mają być podporządkowane wyższym celom. Przez nie zanika, albo co najmniej zaciemnia się daleka perspektywa wieczności, która jest właściwym napędem i światłem ziemskiego życia dla wszystkich ludzkich wysiłków. Kto popada w pokusy tego świata, pragnienie bogactwa oraz inne zachcianki (Łk 8, 14), to wezwanie w nim zostaje zagłuszone. Dlatego trzeba zawsze mieć przed oczami wieczność i ciągle pytać siebie, co ja dla niej zdobyłem i co chcę zdobyć? Raz Chrystus powiedział do swoich uczniów, aby podnieśli oczy i spojrzeli na żniwo duszpasterskie, które rozsypało się rozległymi polami, jak ich zadanie i praca nad królestwem Bożym: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo” (Łk 10, 2. Mt 9, 38).

Innym razem znowu powiedział: „Podnieście tylko wzrok i popatrzcie na pola – już dojrzały do żniwa” (J 4, 35). W tych słowach brzmi także lekkie upomnienie. Brakuje ludzi ducha, bo sprawa dotyczy wartości duchowych. Tak i jest, że żyjący według ciała, myślą o cielesnym, a żyjący według ducha – o duchownym. Praca dla królestwa Bożego jest na tyle trudna i ważna, że wymaga od człowieka odwagi i poświęcenia nawet na śmierć i życie. Chr[ystu]s nie powiedział - oto macie pożywienie, ubranie, obuwie, pieniądze na drogę, godności i wszystko inne, ale wręcz przeciwnie, „Nie troszczcie się o to, by mieć przy sobie złoto, srebro czy miedziaki. Nie bierzcie też w drogę torby podróżnej ani dwóch ubrań, ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 9-10). W dodatku będą im towarzyszyły prześladowania: „Będziecie znienawidzeni przez wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz ten, kto wytrwa do końca, będzie zbawiony” (Mt 10, 22; Łk 10, 4). Za takie wyrzeczenie się od zasobów życia codziennego, nawet od swego domu, swoich rodziców, od braci i sióstr, otrzymają życie wieczne (Łk 18, 29). Innymi słowy Chr[ystu]s pragnie heroicznego poświęcenia. I to wszystko ujęte przez Niego w gigantycznym najszerszym zasięgu – bezgraniczne królestwo Boże wieczności i bezwarunkowe oddanie się Jemu. Kiedy ludzie dla zdobycia świeckich osiągnięć uważali za konieczne stworzenie oddziałów śmierci, samurajów, japońskich i angielskich okrętów, to o ile bardziej ma prawo wymagać dla siebie sprawa Bożej wieczności. Jak pisał kiedyś św. Paweł do Galatów, że są zmuszani do żydowskich obrzędów tylko dlatego, żeby nie byli prześladowani za krzyż Chrystusowy. (Ga 6, 12), tak samo i dzisiaj  zmuszają do niejednego, aby przypomnieć wam prześladowania za ten sam krzyż Chrystusa. Ale sprawa królestwa Bożego nie bierze tego pod uwagę i nie pochwala tego. Są w Ewangeliach dwa fragmenty, które pokazują stanowcze i kategorycznie stanowisko Chrystusa, kiedy sprawa dotyczy królestwa Bożego. Jednemu mężczyźnie, który był zachwycony kazaniem Chrystusa o Bożym Królestwie i będący gotowym poświęcić się dla niego (chciał tylko najpierw pochować swego ojca), Nauczyciel odpowiedział: „Niech umarli grzebią swoich umarłych. Ty zaś idź i głoś królestwo Boże” (Łk 9, 60). Inny zaś prosił Chrystusa o pozwolenie, aby pożegnać się ze swoimi bliskimi i usłyszał kategoryczną odpowiedź: „Ten kto przyłożył rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie jest przydatny w królestwie Bożym” (Łk 9, 62; 4, 43).

4. Nauczaniu Chrystusa towarzyszył jego własny przykład. Miał on przed oczami pragnienie – wielki i największy cel swego życia. A były nimi przebłaganie Ojca Niebieskiego za obrazę z boku ludzi i odkupienie rodu ludzkiego: „Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne” (J 3, 16). Chrystus niejednokrotnie w przepowiadaniu oraz przy czynieniu cudów wskazywał, że Jego zadaniem jest wychwalanie Ojca Niebieskiego, spełnianie Jego woli (Ps 39, 1-9; Hbr 10, 7. 9), zbawienie zaginionych (Mt 9, 9-13), rzucenie na ziemię ognia aby rozpalił się (Łk 12, 49). Perspektywę wieczności widział On na Górze Tabor. (Łk 9, 30) i w ogrodzie oliwnym (Łk 22, 42-44). O codziennym życiu Zbawiciela wiemy niewiele, tylko przy okazji dowiadujemy się, że Judasz kradł pieniądze ze wspólnej kasy, że towarzyszyła Mu w drodze Matka i spokrewnione z Nim pobożne kobiety, które służyły pomocą w codziennych sprawach. Że lisy mają swoje nory, a ptaki - gniazda, a Syn człowieczy nie ma gdzie położyć głowy (Łk 9, 58). On jest po to posłany, aby głosić królestwo Boże – i to jest jego pragnieniem „wielkiego”! (Łk 4, 43).

5. „Wielkiego” pragnęła i Matka Boża, kiedy bez wahania zgodziła się na narodziny Syna Bożego (Łk 1, 38), aby zbawić ludzki ród. „Wielkiego” pragnął i św. Józef, kiedy dowiedziawszy się o Bożych planach we śnie od Anioła, został wierny tym planom i poświęcił temu dziełu swoje życie. „Urodzi Ona syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów” (Mt 1, 21). I u Matki Najświętszej i u św. Józefa to pragnienie nie tyle jasne jest w ich słowach, ale raczej w uczynkach. „Niech stanie się według słowa Twego (…)” , „Józef był człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1, 19). Te lapidarne wypowiedzi mówią nam bardzo wiele. „Wielkiego” pragnęli trzej królowie, którzy wybrali się w daleką drogę aby oddać pokłon Królowi Królów. (Mt 2, 11). „Wielkiego” pragnął także św. Jan Chrzciciel, kiedy wzywał: „Nawróćcie się, bo nadchodzi już królestwo niebieskie” (Mt 3, 2). „Wielkiego” pragnął w swoim życiu sprawiedliwy Symeon – i doczekał się oglądania Chrystusa, „bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie” (Łk 2, 30). „Wielkiego” pragnął św. Stefan pierwszy męczennik: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawej stronie Boga!” (Dz 7, 56). I kto jest w stanie zliczyć tych wszystkich sławnych świętych, którzy pragnęli „wielkiego” w swoim życiu? Wspomnijmy jeszcze kilku, chociażby z grona apostołów - św. Pawła, tego sługę Chrystusowego, który nie żył już sam, ale Chrystus żył w nim, dla którego żyć, oznaczało działać dla Chrystusa (Flp 1, 21). On nie znał nikogo, tylko Chrystusa i to tego – „Ukrzyżowanego (…) moc i mądrość Bożą” (1 Kor 1, 23 - 24). Należałoby także wspomnieć takich gigantów ducha jak święci Atanazy, Bazyli Wielki, Jan Chryzostom, Jan Damasceński, Benedykt z Nursji, Tomasz z Akwinu, Ignacy Lojola, Alfons Liguori, papież Grzegorz VII, a z naszych – Włodzimierz Wielki, Jarosław Mądry, Teodozy, książę Wasylsko-Terebowlański, metropolita Izydor, Josyf Rutski i inni metropolici biskupi, a przede wszystkim – św. Jozafat, którego pamięć dzisiaj wspominamy.

6. Ad majora natus sum[2] – mówił św. Stanisław. Nie brakuje w świecie ludzi, którzy albo zawahali się w pragnieniu „wielkiego”, albo sprzeniewierzyli się wielkiej idei, albo wcale jej nie mieli. Ewangelia opowiada o wielu pozytywnych  przykładach, ale także i odpychających postaciach. Takimi bardzo pozytywnymi, miłymi osobami są Kleofas i Łukasz, którzy po śmierci Chrystusa poszli z Jerozolimy do Emaus. Obydwaj wysoko ideowi, zachwyceni myślą o królestwie Bożym i oddani jej całą swą duszą. A tu taka katastrofa. Zdawało się im, że wszystko się zawaliło, tak jak dzisiaj niejednemu naszemu kapłanowi. Kleofas i Łukasz mogli załamać się na całe swoje życie i zejść na bezdroża, gdyby Chrystus nie podniósł ich i nie wyprowadził z błędnego poglądu na wydarzenia, który zagrażał sprzeniewierzeniem się ich wysokiej idei: „A my mieliśmy nadzieję, że to On wyzwoli Izraela” (Łk 4, 21), - a teraz zwątpili. Gdy ocknęli się w Eucharystii i wznieśli się na wyżyny duchowego stanu to zobaczyli swój błąd.

Gorszy obrót nabrały sprawy z innym młodzieńcem, także nadzwyczaj sympatycznym człowiekiem. Był on w kwiecie wieku, bardzo dobrze wychowany, szlachetny, zamożny, a do tego wszystkiego zajmował wysokie stanowisko państwowe (Łk 18, 18). On upadł do stóp Chrystusa, zwrócił się do Niego tytułem Bożym: Nauczycielu dobry! A dobry jest tylko Bóg, zauważył stwierdzając Chrystus. Młodzieniec postawił godne i nadzwyczaj życiowe pytanie: „Nauczycielu dobry, co powinienem czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Łk  18, 18). O, to zaprawdę wielkie pragnienie – życie wieczne. Ono zasługuje na to, aby stać się przedmiotem wszystkich dążeń życiowych. I kiedy Chr[ystu]s wyliczył mu Boże przykazania, które są środkiem do osiągnięcia wieczności, odpowiedział: „Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości” (Łk 18, 21). Zaprawdę jest świątobliwy człowiek. Bo któż z ludzi mógł powiedzieć Chr[stuso]wi, wszechwiedzącemu Bogu, że nie przekroczył w swoim życiu żadnego Bożego przykazania, i to od młodości. Jak wiele błędów popełnia młodzież! To właśnie jest to, o czym myślał i czego pragnął ten ewangeliczny młodzieniec! Bez cienia wątpliwości, „wielkie” stało mu zawsze przed oczami! I jest to wyznanie przed wszechwiedzącym Bogiem! Jaka idealna dusza! Wtedy Chr[ystu]s chciał podnieść go do heroicznej świętości: „Jednego ci jeszcze brakuje: sprzedaj wszystko, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną” (Łk 18, 22). I w tym momencie młodzieniec załamał się i zawahał, dlatego że był bardzo bogaty. I tak odszedł od Chrystusa… Może byłby dzisiaj jednym z największych apostołów, o którego czynach opowiadałaby historia. Jego osoba i twórczość mogłyby zachwycać pokolenia przez całe wieki. Niebo i ziemia wychwalałyby go dzisiaj, bo posiadał wszystkie cechy, aby uczynić nam najwięcej przysług Chr[ystuso]wych, podobnie jak ap. Paweł. Ale, widocznie jego bogactwo stało wyżej w jego duszy, albo co najmniej na równi z życiem wiecznym, które pragnął zdobyć. A tak jedynie Bóg wie, co z nim się stało. Jedno jest pewne, że jego bogactwo znikło jak bańka mydlana. Przyszli Rzymianie, zrujnowali jego pałace, a jego ogrody, sady, pola i lewady zaorały rzymskie, arabskie i tureckie pługi i zrównały z ziemią do czysta – tak, że i śladu nie zostało. Jedynie wiatr wygwizduje smutne melodie o przeszłości. Oto przykład, jak można sprzeniewierzyć się swojemu wielkiemu pragnieniu. Grubiańskim typem jest natomiast naród Gerazyński. Chrystus wyzwolił ich nieszczęsnego współobywatela od  złych duchów, które męczyły opętanego i wszystkich mieszkańców tak, że „nie mieszkał w domu, lecz w grobowcach” (Łk 8, 27). Wielkie dobrodziejstwo, ale cóż, zniszczył przy tym ich stado świń, w którym oni upatrywali swoje szczęście: „cała ludność z okolic Gerazy prosiła Go, aby odszedł od nich” (Łk 8, 37). Przepadły ich świnie, mogłyby także przepaść krowy, kozy, osły i wielbłądy oraz cały majątek świecki. Oto, czego oni pragnęli!


Ohydnymi typami przedstawiają się Herod i Herodiada z pożądaniami ciała i pragnieniem krwi (Mk 6, 18; Mt 14). A najczarniejszym bardziej odstraszającym przedstawicielem świata i diabła jest Judasz, który sprzedał Chrystusa (J 6, 70). Miał on wielki duchowy potencjał, gdyż to sam Chr[ystu]s wybrał go na jednego z dwunastu apostołów. Widocznie pragnął kiedyś „wielkiego”. Posiadał także wielki talent pod względem gospodarności, gdyż zajmował się kasą. Pod tym względem musiał wybijać się ponad wszystkich. Ale, korzystając z zaufania, dopuszczał się kradzieży i pozwolił na rozrośnięcie się w nim chciwości, tak że ona zachwaściła jego całą duszę. Kiedy Maria Magdalena wylała alabastrowe naczynie kosztownego olejku na głowę Chr[ystus]a, Judasz zaczął szemrać i marudzić, że można było to sprzedać za 300 denarów i mieć z tego pieniądze: „Powiedział to jednak nie dlatego, że zależało mu na ubogich” (Mt 26, 9; J 12, 4). Pożądanie bogactwa popychało go do coraz gorszych uczynków, a w końcu do tego, że sprzedał Chr[ystus]a: „A szatan wszedł w Judasza, zwanego Iskariotą, jednego z grona Dwunastu. Wtedy on poszedł i umówił się z wyższymi kapłanami i dowódcami straży, że im Go wyda” (Łk 22, 3 – 4). Kiedy na Ostatniej Wieczerzy Judasz przyjął od Chr[ystus]a kawałek chleba, zamoczył go w misę, natychmiast wyszedł – a była noc (J 13, 30). Św. Jan podkreśla ten moment i tym samym stopniuje cały czarny zamysł. I noc przykryła złoczynność Judasza, jak przykrywa ona całą ohydę grzechów i złych uczynków. Zakończył Judasz swoje życie samobójstwem, bo stracił wysoki cel z oczu. Duchowy skarb „wielkiego pragnijcie” zamienił na zwykłą monetę, sprzedał Chr[ystus]a i zgubił siebie! A to wezwanie Chr[ystus]a musiał słyszeć na własne uszy od Chr[ystus]a! No cóż, „sprzedał krew niewinną” (Mt 27, 7)!

7. Jak już było powiedziane, człowiek wzrasta wraz ze swoimi ideałami i swoimi planami. Wielki porywy podnoszą go, a małe i grzeszne pożądliwości rujnują. Prawdą jest, że nie każdy urodził się geniuszem i nie każdemu Bóg dał wypełniać zbawienne dzieła i zmieniać bieg historii, niejako kołowrotkiem, ale każdemu dano pragnąć „wielkiego”, wypraszać u Boga o to, usilnie wspierać wielkie duchowe budowle, bo z drobnych cegieł wyrasta gigant. Każdy może czynić dobro, a w każdym dobrym jest i wielkie. Człowiek może uczynić przemijające zasłużonym dla wieczności i w czasie złowić wieczne! Za najpiękniejsze dzieło malarskie na Zachodzie uważa się „Madonnę Sykstyńską” Rafaela Santi (1483-1520). Przepiękna majestatyczna postać Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus niejako schodzi z bezgranicznej przestrzeni. Ona swoim spojrzeniem spotyka swego obserwatora. Przed nią klęczy Papież Sykstus IV, zwrócony usilnym błaganiem i wiarą w jej pomoc [do niej], jako pośredniczki z Nieba. U dołu, u stóp Matki Bożej, siedzą dwa anioły, opierając się na łokciach o kulę ziemską, a dłońmi o brody, zapatrzeni w dal wieczności. Jest to znane spojrzenie wieczności, które jest z przodu, a „zwracając się ku temu, co przede mną”, - mówi św. Paweł (Flp 3, 13). Podążając do „wielkiego”, a nie do codziennego. Czego i ja pragnę, czym żyję i oddycham? Jak doceniam swój wysoki stan? Jakie są moje uczynki, myśli i cierpienia? Co z tego zostanie dla wieczności? A przewidywać przyszłość powinien każdy. Czy błyszczy w oddali „wielkie” i roztacza się przy tym łuną Pawłowa przestroga: „Zdobywaj życie wieczne!” (1 Tes 6, 12)?

1957

+ Josyf
Tłu.: ks. mgr Paweł Wojciech Potoczny
Red: mgr Grzegorz Andrzej Stech




[1] W tekście oryginalnym występują błędy dotyczące parametrów Pisma Świętego. Tekst użyty przez autora listu nie odpowiadał podanym parametrom. W tłumaczeniu podano odpowiednie parametry Pisma świętego, w tekście oryginalnym zaznaczono je w [ ].
[2] (łc.) do wyższych rzeczy jestem urodzony

Brak komentarzy: